Puchar Świata rozpoczął się dla naszej reprezentacji znakomicie. Kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa i byli coraz bliżej awansu na Igrzyska Olimpijskie. Codzienne wstawanie i kibicowanie stało się jakby naszym rytuałem. Moim, Iwony i Sebastiana. Mała Dominika była jeszcze za mała, ale kiedy mecze były rozgrywane później to, a realizator pokazywał zbliżenie na Krzyśka mała podbiegała do ekranu i się przytulała. Widać było jak tęskniła za tatą. Co chwilę pytała się kiedy wróci. Tłumaczyłyśmy jej, że już niedługo, a będzie miała tatusia tylko dla siebie. Dziś jednak uwaga Domi, zwrócona była na naszych gości. Tak, jak obiecał przyjechał Łukasz i przywiózł ze sobą dwa swoje skarby. Amelkę i Basię. Z Basią miałam się okazję spotkać dopiero kilka razy.Łukasz trzymał ją w tej Rosji w tajemnicy. Cieszyłam się jego szczęściem.Zwłaszcza teraz gdy wrócił wreszcie do Polski i jest blisko Melki.
- Ciocia!
- Amelka!- mała rzuciła mi się na szyję, a ją obracałam wokół własnej osi.
Uwielbiam tą, już nie taką małą, księżniczkę, której panem serca był jej tata.
- Melka zostaw Julkę , bo ją udusisz, a jeszcze mnie ktoś musi przywitać.- zaśmiał się Łukasz za co dostał od Basi sójkę w bok.
- No, co zażartować już nie można?- oburzył się Kadziu i zrobił minę zbitego psiaka.
- Oj chodź tu do mnie duże dziecko.- zaśmiałam się i przytuliłam go mocno- Jak ja się za tobą stęskniłam.
- Juluś ja za tobą też.
- Dobra, bo teraz ty mnie udusisz.
- Oj tam, oj tam.- zaśmiał się i wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Cześć Basiu!- serdecznie się uściskałyśmy.
Polubiłyśmy się bardzo. Była taką moją przyjaciółką na odległość. Zaufałam jej, bo widziałam, że zależy jej na Łukaszu, a Melę traktowała jak swoje własne dziecko.
- Cześć! Stęskniłam się za tobą.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Ja za tobą też.- i jeszcze raz ją uścisnęłam.
- Dobra nie będziemy stać tak w przedpokoju. Wchodźcie do salonu, Iwona za chwilę powinna być.
Pomimo tego, że Resovia jeszcze nie wznowiła treningów, ktoś musiał dbać o papierkową robotę. Amelka zaczęła bawić się z Domi, a po chwili dołączył do nich Łukasz, czemu towarzyszyło dużo śmiechu i radości. My ewakuowałyśmy się do kuchni, aby tam spokojnie porozmawiać. Zauważyłam pewną małą zmianę w wyglądzie Basi, która sprawiała, że aż promieniała.
- Mogę się o coś spytać?Oczywiście to nie moja sprawa, ale czy ty…?- spojrzałam wymownie na jej brzuch.
- Tak.- uśmiechnęła się szeroko.
- Gratuluję!- krzyknęłam i rzuciłam jej się na szyję.
- Co tu się dzieje?- do kuchni zajrzał Łukasz, ale kiedy tylko zobaczył łzy w naszych oczach to od razu domyślił.
- Powiedziałaś jej?- spytał się Basi.
- Nie musiała mi nic mówić, takie rzeczy druga kobieta wyczuje na kilometr. Gratuluję tatuśku.- powiedziałam przytulając go mocno.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
- Który to miesiąc? Znacie płeć?- spytałam.
- Początek czwartego. A co do płci to… -zerknęła na Łukasza,a ten kiwną głową na znak zgody – to chłopiec.
- Oo. To już wiem dlaczego Łukasz chodzi taki dumny. –zaśmiałam się.- A Amela wie?
- Tak. Powiedzieliśmy jej pierwszej. Bardzo się ucieszyła. A nam spadł kamień z serca. – odpowiedział Łukasz.
- Mela jest mądrą dziewczynką.
- Jak na swój wiek za mądrą. Ty wiesz na jakie pytania my musimy odpowiadać?! Nie jeden dorosły nie powstydziłby się takiej wiedzy.-zaśmiał się Łukasz.
- No mądra po tatusiu.- powiedziałyśmy razem z Basią równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
- Ładnie się tak ze mnie śmiać?- oburzył się Łukasz.- Idę do młodych oni mnie przynajmniej rozumieją.- stwierdził co wywołało jeszcze większy wybuch śmiechu u nas.
Zaczęłyśmy robić obiad, bo Basia uparła się, że mi pomoże. W międzyczasie wróciła Iwona z Sebastianem, który od razu dołączył do wesołej gromadki w salonie, a moja bratowa przyszła do nas do kuchni.
- O właśnie macie pozdrowienia od Krzyśka. Żałuje, że nie przyjechaliście wtedy kiedy był w domu.
- Wiesz, jak jest. Dopiero przyjechaliśmy z Doha, a Łukasz zaczął treningi w Olsztynie. Mam nadzieję, że zostaniemy w Polsce, ale znacie Łukasza, nie wiadomo co mu strzeli do głowy.
- Ale teraz sytuacja jest inna.. Moim zdaniem on w końcu dojrzał i teraz wy będziecie dla niego najważniejsi. Ty, Melka i..- zamilkłam widząc, że Basia nie chce, żeby Iwona się dowiedziała. Na szczęście była ona tak pochłonięta obieraniem ziemniaków i nie zauważyła niczego podejrzanego.
- Dobra kończmy ten obiad, bo coś czuję, że zaraz tu mój miły przybędzie z pytaniem czy jest coś do jedzenia.- zaśmiała się Basia i jak na zawołanie do kuchni wparował Łukasz, a my zaczęłyśmy się śmiać.
- To już człowiek nie może w spokoju przyjść do kuchni, że by nie zostać wyśmianym? Z kim ja żyję?
- Kadziu uwierz też zadaję sobie to pytanie.- odgryzła się Basia, po czym przybiłyśmy sobie piątki.
- A chciałem wam coś powiedzieć, ale jak nie chcecie to nie ooo.- i zaczął wycofywać się z kuchni.
- No Łukaszku powiedz.- Basia dała mu buziaka, a on od razu zaczął gadać.
- Coś mi się wydaje, że Amelka zarywa do Sebastiana. Iwona mówię ci oni kiedyś będą razem. Ignaczak i Kadziewiczówna, co z tego wyniknie.
- Oj Łukasz, Łukasz na starość ci się swatać zachciało-zaśmiała się Iwonka- Ty lepiej Julce byś kogoś znalazł.
- O nie nie! Mnie swatać nie będziesz!- zaczęłam mówić widząc ten wzrok Łukasza na sobie, jemu już coś, a raczej ktoś przyszedł do głowy.
- Ale ja mam idealnego kandydata dla ciebie! Młody,przystojny, wysoki, blondyn, o podobnym charakterze do twojego, ale nieco mniej wylewny.
- Łukasz! Zamknij się! Jeszcze jedno słowo, a pożałujesz!
- No, ale dlaczego nie?- widząc mnie z patelnią zaczął uciekać gdzie pieprz rośnie.
Wiedziałam, że nie uniknę pytań o kogo chodziło Łukaszowi i musiałam się zemścić. Dzieciaki widząc Łukasza uciekającego przede mną zaczęły się śmiać i dopingować. Kiedy już miałam dość, wróciłam do kuchni i ukryłam się z butelką wody za lodówką. Wiedziałam, że przyjdzie za mną, bo będzie chciał wyśmiać moją kondycję. I nie myliłam się. Gdy tylko wszedł cała butelka wylądowała na jego głowie, a on sam przemoczony był do suchej nitki.
- No jak tak można?- spytał.
- A jak można rozpowiadać takie głupoty?
- To nie są głupoty!
- Są!
- Nie!
- Tak!
- Będziecie się tak kłócić?- spytały równocześnie Baśka i Iwona.
- Tak! – odkrzyknęliśmy i zaczęliśmy się dalej kłócić.
- Gorzej jak z dziećmi.- pokręciły głową i dalej się nam przyglądały.
Nagle rozdzwonił się telefon Iwony. Po jej uśmiechu wiedziałam, że to mój brat. Zdziwiłam się, że dała nam swój telefon i to jeszcze z włączonym głośnikiem.
- USPOKÓJCIE SIĘ NATYCHMIAST! ZACHOWUJECIE SIĘ JAK DZIECI! MACIE SOBIE PODAĆ RĘKĘ NA ZGODĘ I PRZESTAĆ SIĘ KŁÓCIĆ!- wydarł się Krzysiek przez telefon.
- Uspokój się, bo ci żyłka pęknie!- zaśmialiśmy się równocześnie.Oboje wiedzieliśmy ,że wszystko wróciło do normy.
- No to dzieci wujek Igła i reszta Resoviackiej paczki was pozdrawia:)
- Krzysiek powodzenia! Skopcie tyłki pozostałym!
- Nie dziękujemy! Kończę!
- Pa!
Reszta dnia upłynęła nam w miłej atmosferze. Po południu wszyscy poszliśmy na spacer po Rzeszowskim rynku. Dzieci były uradowane zabawą w liściach i wzajemnym obsypywaniem się. Nie muszę wspominać kto najbardziej.Łukasz zawsze pozostanie dla mnie takim dużym dzieckiem. Nadszedł niestety czas pożegnania i powrotu do Olsztyna przez Łukasza z rodziną. Obiecali ,że niedługo znów przyjadą i zaprosili nas do siebie. Popłynęły łzy. Łukasz jednak miał racje. Amelkę ciągnęło do Sebastiana i to z wzajemnością.
Resovia w finale Pucharu CEV! Dokopiemy Dynamo mam nadzieję! Rozdział pozostawiam do waszej dyspozycji. Nie jest on jak zwykle najwyższych lotów;/ Pozdrawiam;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz